Wir haben die letzten 5 Tage im Algonquin Provincial Park verbracht.
Der Park befindet sich 3h Autofahrt nordwestlich von Toronto und ist ein Gebiet, das aus zirka 1.200 kleineren und größeren Seen und seeehr viel Wald besteht. Dazwischen kein einziges Dorf, kein Ort, keine Zivilisation.
Von der Fläche her (7.600q km.) ist Algonquin 5 x größer als die masurische Seenplatte und halb so groß wie Thüringen.

Zwischen den Seen hier gibt es keine Kanäle, wie man es z.B. vom Paddeln auf den Masuren kennt, sondern es gibt so genannte „Portagen“ – von 300m bis 4km lange Pfade durch den Wald, auf denen man das komplette Gepäck + natürlich die Canoes zum nächsten See tragen muss.

Unser Equipment (die wichtigsten Bestandteile:-) auf dieser Expedition:
– 3 Canoes (2 x Dreier und 1 x Zweier)
– 8 x Holzpaddeln
– 4 Zelte
– 2 Fässer zum Schutz von Essen vor den Bären (diese mussten wir jede Nacht, 4m über der Erde auf einem Baum aufhängen)
– 8 Schlafsäcke
– 8 Isomatten
– 8 x Mückenschutz für’s Gesicht
– 1 x Benzinkocher
– 1 x Gaskocher
– 100kg Essen (gefühlt 🙂
– 70 Liter Trinkwasser
– ein paar Seile
– etwas Kleidung…
Die ausgeliehene Angel haben wir vergessen und im Auto liegen lassen:-)….Ha!…sonst könnten wir hier
Wir haben am Rock Lake (Südosten des Parks) gestartet und haben uns Richtung Pen Lake bewegt.

Zwischen den beiden Seen gibt es eine knapp 400m lange Portage. Die Canoes werden auf dem Rücken getragen. By the way…ein Mensch mit Canoe auf dem Rücken – ist ein Symbolbild von Algonquin Park.



Wir sind 3 Tage auf dem Pen Lake geblieben- „Robinson Cruzoe Feeling“ …Jeden Tag gab es Lagerfeuer am Strand, Baden, Rumhängen, kleine Canoe-Ausflüge in der Gegend.
Dann – noch 1 Übernachtung auf dem Rock-Lake






Während eines 4h Ausflugs zum Nachbarsee CLYDEGALE (dazwischen eine 300m Portage) mit meiner Freundin Gosia, hatten wir das Glück einem wunderschönen Elch während seiner Abendmahlzeit zuzuschauen. Es war so ein einmaliges Erlebnis…

Bären – vor denen wir ausführlich von den Parkwächtern gewarnt wurden- haben wir zum Glück keine getroffen (Essen und Müll haben wir aber jede Nacht fleissig auf dem Baum aufgehängt :-).
Es gab dafür jede Menge: Mücken, Hirschfliegen, schwarze Fliegen, Nachtfalter, Riesenameisen, Frösche, Süsswasserschildkröten und gaaanz viele Streifeichhörnchen (super süss!).

Unfälle: nur 2 x in 5 Tagen:
1.) Ausgekugelter Arm von Uwe während der nicht vollständig kontrollierten Überquerung des Wasserfalls – hat sich zum Glück wieder eingekugelt…)
2.) Mit dem zweiten Unfall war es so (Zitat Uwe):
„Ein Fass hing schon 4 Meter über der Erde, dann kamen wir zum zweiten Fass, Michal verknotete das zweite Fass. Uwes 67kg Körpergewicht und die Reibungskräfte des Seiles am Baum reichten nicht aus um das zirka 30kg schwere Fass in die Höhe zu hieven.
Deshalb musste Michal das Fass nach oben stemmen. Als es etwa 1 Meter über Michal war, löste sich der Knoten und das Fass fiel mit dumpfen Aufprall auf Michals Kopf. Dieser zeigte sich überrascht. Er hat glücklicherweise keinen dauerhaften Schaden genommen.“


Kleine Highlights (neben dem früher erwähnten Elch natürlich):
– Michelin Sternchen verdächtige Pancakes mit Ahornsirup zum Frühstück am Strand von Pen Lake ( zum letzten Frühstück gab es dann nur noch Nudeln mit Tomatensauce:-)
– Espresso aus dem kleinen Espressokocher von Gosia und Michal (unser grösster Luxus)
– Kleine Piraten- Soloausflüge der Kinder in dem Canoe auf dem Pen Lake
– 12 Stunden pro Tag im Zelt (wegen der Mücken:-)
– dass dem Wido endlich der letzte Milchzahn vorne rausgefallen ist
– dass der 16 jährige Ignacy (der Sohn unserer Freunde) angesichts des fehlenden Handys- aus freien Stücken- das erste Buch seit langem gelesen hat. (Für die Interessierten: das Buch heißt „Im Rausch der Stille“).
– dass es in Montreal eine grosse Stromhavarie gab, als wir hier gestern um 23 Uhr angekommen sind…..das ist aber schon eine ganz andere Geschichte…


Polska wersja jezykowa
Ostatnie 5 dni spedzilismy w Algonquin Provincial Park.
Ten Park znajduje sie ok. 3godziny jazdy samochodem na polnocny zachod od Toronto i sklada sie z ok. 1.200 mniejszych i wiekszych jezior+ gestych, dzikich lasow.
Pomiedzy tym- nie ma zadnych wsi, miejscowosci, zero cywilizacji…
Porownujac powierzchnie (7.600km kwadratowych)- Algonquin Park jest ok. 5 razy wiekszy niz cale Pojezierze Mazurskie.
Pomiedzy jeziorami tutaj nie ma kanalow (jak to znamy z wyjazdow kajakowych na Mazurach….).
Jeziora polaczone sa roznej dlugosci przenioskami (sciezkami dlugosci od 300m do 4km) przez las.
Trzeba wtedy przeniesc na drugi strone caly bagaz plus oczywiscie czolno (canoe).
Nasze wyposazenie (a raczej jego najwazniejsze elementy) podczas tego wyjazdu to:
– 3 czolna (canoes), 2 x trojki i 1 x dwojka.
– 8 drewnianych wiosel.
– 4 namioty
– 2 beczki do schowania jedzienia (profilaktycznie przed niedzwiedziami).
Musielismy Co noc- zawieszac je 4 metry nad ziemia na galezi drzewa.
– 8 x spiworow
– 8 karimat
– 8 x ochrona przeciwkomarowa na twarz (Specjalne siatki)
– 1 kuchenka na benzyne
– 1 kuchenka na gaz
– 100kg jedzienia (tak nam sie przynajmniej wydawalo:-)
– 70 litrow pitnej wody
+ Troche linek
– Troche jedzenia
– masa sprayow i mazidel na komary
Wypozyczonej w recepcji parku wedki- niestety zapomnielismy w aucie….i tam przelezala sobie 5 dni:-) inaczej -oczywiscie pochwalilibysmy sie zlapanymi okazami:-)
Nasza eskapade rozpoczelismy na Rock Lacke (w pd.wsch. Czesci Parku) i stamtad poruszalismy sie w kierunku Jeziora Pen Lake.
Pomiedzy tym dwoma jeziorami mielismy przenioske o dlugosci ok. 400m. Czolna nosi sie przez las na ramionach (jedna osoby niesie jedno czolno).
A propos przeniosek- symbolem Parku Algonquin- jest wizerunek czlowieka – nie plynacego ale niosacego czolno na glowie przez las:-)
Biwakowalismy nad Pen Lake przez 3 noce.
Czulismy sie troche jak w historii o Robinsonie Cruzoe.
Codziennie robilismy ognisko na plaze, kapalismy sie, leniwilismy sie….robilismy male wycieczki czolnami po okolicy.
Ostatni nocleg spedzilismy nad Rock Lake.
Podczas 4 godz. wycieczki z moja przyjaciolka Gosia na sasiednie Jezioro Clydegale (Pomiedzy jeziorami- przenioska 300m)- mielismy wielkie szczescie spotkac pieknego losia i przygladac mu sie podczas jego kolacji (wodne nenufary)…
Niedzwiedzi- przez ktorymi tak nas ostrzegano- niestety nie widzielismy (jedzenie i smieci chowalismy do beczki i wieszalismy ja na galeziach).
Za to mielismy duze ilosci: komarov, jelenich much, gzow, czarnych komarow,ciem, wielgasnych mrowek, zab, ropuch, slodkowodnych zolwi oraz takich fajnych „tutejszych“ wiewiorek….te byly wyjatkowo zwinne i slodkie:-).
Zdarzyly nam sie tylko 2 male wypadki podczas tych 5 dni:
1.) Uwe wypadlo ramie z obojczyka podczas nie do konca kontrolowanego przejscie na druga strone wodospadu. Na szczescie ramie po paru minutach wrocilo na swoje prawidlowe miejsce.
2.) Z drugim wypadkiem to bylo tak (cytat Uwe):
„Jedna beczka wisiala juz ok. 4m nad ziemia.
Zaczelismy wieszac druga beczke, która Michal wlasnie wiazal.
Waga Uwe-67 kg – oraz sila liny nie wytrzymaly aby podciagnac do gory te wazaca ok.30kg beczke.
Dlatego Michal musial beczke Sam nieco podniesc. Gdy beczke byla ok. metr nad glowa Michala- rozwiazal sie supel i beczke spadla mu na glowe. On – bardzo sie zdziwil ale wszystko dzielnie przezyl…“
Co nam wszystkim bardzo zapadlo w pamiec:
– Przepyszne amerykanskie nalesniki smazone nad Pen Lake – zjadane przez nas oczywiscie z syropem klonowym- a jakze by….(na ostatnie sniadanie nad Rock Lake jedlismy makaron z sosem pomidorowym:-).
– Espresso z malego czajniczka Gosi i Michala (to byl maly luksus na campingu)
– Solo-wycieczki dzieci czolnem wzdluz naszego wybrzeza.
– 12 godzin dziennie (od 21.00-9do ano) spedzone w namiocie (z powodu komarow:-)
– Fakt, ze Wido wypadl w koncu mleczny zab u gory z przodu, który denerwowal go od dluzszego czasu…
– Fakt, ze Ignacy (syn naszych przyjaciol), pozbawiony pradu i dzialajacej komorki- przeczytal nagle- sam z siebie- po raz pierwszy od dluzszego czasu- cala ksiazke!!
– Fakt, ze w Montrealu, w momencie gdy do niego wjechalismy, nie bylo pradu….ale to jest juz zupelnie inna historia….
Letztens habe ich gelernt, dass diese mittlere Bank im Canadier, die so eine Aussparung hat, Tragejoch heißt, und dass man das Kanu dann eben auf die Schultern setzt. Hab mich als Kajakpaddlerin noch nie damit beschäftigt, wir haben kleine Bootswagen, wo man das Kajak dann drauflegt und mit Gurten festbindet.
Braucht man aber auch in Deutschland, selbst Mecklenburg hat Umtragestellen. Das ist Süßwasser, wo ihr seid, oder? Da wäre ein Wasserfilter vielleicht praktischer, als so viel Wasser mitzuschleppen.
Schöne Fotos!!!
LikeGefällt 1 Person
Liebe Caro,
Das Tragen des Canoes auf den Schultern ist einfacher als man denkt…jedenfalls habe ich’s geschafft einen Zweier alleine 300m durch den Wald zu tragen..
Das Wasser in Algonquin Park ist Süsswasser.
Die Canoes schaffen mehr als man denkt…*vom Gewicht her, meine ich:-).
Wer in Algonquin eine längere Zeit bleiben will -muss viel tragen-es gibt halt keine Kanäle zwischen den einzelnen Seen-nur hunderte von Portagen…
LikeLike
Kochani podróżnicy ! Jestem pod dużym wrażeniem waszej relacji. Jest ciekawa i działa na wyobraźnię.
Lata temu podróżowałam z przyjaciółmi kajakami z całym wyposażeniem i żywnością po dzikich wtedy,
Mazurach. Taki urlop to niebywała frajda !! A co dopiero wędrować po prawdziwej, pierwotnej puszczy.
Z dzikimi zwierzętami w pobliżu, może zerkającymi na was zza krzaków….
To również niezwykła przygoda dla dzieci. Pewni nie wyobrażały sobie jakie może być traperskie życie.
Czy spotykaliście w tym czasie innych turystów ? Czy wyposażenie biwakowe można wypożyczyć
razem z canoe ? Czy w nocy było zimno ?
Zdjęcia pokazują surową przyrodę wokół was, są piękne i działają na wyobraźnię. Chętnie obejrzę
więcej, jeśli będzie to możliwe. Tymczasem mocno Was pozdrawiam
LikeLike
Hej Ciciu,
Wyposazenie camperskie mozna wypozyczyc na miejscu ale my akkurat wszystko przwiezlismy z Berlina. Mamy tu wynajęte auto, więc nie musimy niczego nosić.
Turystów spotyka się w ciągu dnia pojedynczych, zazwyczaj widać kilka innych, orzeplywajacych kajaków ale raczej nie więcej niż 5-8 na dzień.
Nie, nie bylo wogole zimno.
LikeLike